Grzybowo

Znajduje się tutaj mała elektrownia wodna oraz ośrodek zarybieniowy.
Natomiast, po młynie, na który przywilej otrzymał jeszcze w 1631 roku Joachim Gwazke i istniejącym przy nim tartaku Jana Brunata, nie ma dziś nawet śladu. Wspomnienia, którymi dzieli się dziś nestorka rodu Rybakowskich, odnoszą się do czasów już bardziej nam współczesnych. Przedwojennego okresu, gdy w dzierżawę od państwa młyn otrzymał chorąży W.P. Michał Gruba, zamordowanego przez Niemców w listopadzie 1939 roku. Upamiętnia go kamień z nieco już zatartymi literami i datą, pod którym wypalone świece i sztuczne kwiaty świadczą, że czasem wspomni się tamten tragiczny epizod.
Okres powojenny, to najpierw upaństwowienie, a potem upadek i likwidacja najstarszych śladów świetności osady. Dziś trafiają tutaj miłośnicy agroturystyki, amatorzy świeżej lub dopiero co uwędzonego pstrąga, czy jesiotra.
- Już gorzej bywało - komentuje na koniec pani Irena Rybakowska. - Na szczęście mamy tutaj naszego radnego, którym jest Daniel Gierszewski.

Pan Gierszewski, który jest leśniczym ds. lasów niepaństwowych, czas obowiązków zawodowych dzieli z zaangażowaniem społecznym. Pod jego opieką jest m.in. ciesząca się dużą popularnością, Sala Edukacji Przyrodniczo - Leśnej znajdująca się w Nadleśnictwie Kościerzyna. Inżynier D. Gierszewski - jako radny - kompetentnie ustosunkowuje się do dylematu: czy wydobywanie "kaszubskiego złota", jak nazywany jest żwir - to podobnie jak np. wycinanie drzew, zbieranie jagód czy odstrzał zwierzyny, to dewastacja środowiska naturalnego?

Niestety, jak dotąd, nikt nie znalazł lepszej metody na eksploatację pokładów żwiru, niż odkrywka - mówi radny. - Więc z tego punktu widzenia można przyjąć, że jest to zło konieczne. Z drugiej jednak strony, żwirownia w Grzybowie więcej lasu posadziła, niż wycięła. Podczas rekultywacji postępuje zgodnie z zasadami planowej gospodarki i urządzania lasów, korzystając przy tym z fachowej pomocy Zakładu Usług Leśnych który opiekują się nowo założonymi uprawami leśnymi przez kilka lat. Nie ma więc mowy o jakiejkolwiek fuszerce odnośnie prawidłowości czy składu gatunkowego rekultywowanych powierzchni.
- W przypadku żwirowni Dech-Pol mamy wręcz modelowym przykład prawidłowej rekultywacji terenów po eksploatacji pokładów żwiru - podkreśla Daniel Gierszewski. Jednocześnie jednak uważa, że nie jest źle, gdy czynniki społeczne, takie jak np. lokalny Komitet Obrony Krajobrazu, interesują się ingerowaniem w naturalne środowisko.
- To zawsze skłania do rozważania wszelkich "za" i "przeciw", przy podejmowaniu decyzji np. odnośnie kierunku prac wydobywczych - mówi radny. - Sprawiają, że i wilk jest syty i owca cała. To znaczy, że lasów nam nie ubywa, a jednocześnie - wylicza:
- uzyskujemy surowiec, nieodzowny dla rozwoju okolicznych gmin;
- ludzie mają zatrudnienie;
- Żwirownia będąc liczącą się firmą, jest dla nas często ważnym i pożądanym partnerem wielu społecznych przedsięwzięć.
<--powrót